RYS HISTORYCZNY
Historia

TEKSTY HISTORYCZNE

Represje polskiego aparatu bezpieczeństwa na żołnierzach AK z Kresów Wschodnich

AUTOR: Ignacy Zieliński

Wraz z dniem 1 września 1939 roku zmieniło się życie i przyszłość wszystkich obywateli zamieszkujących II Rzeczpospolitą. Koszmar wojny powrócił tym razem niesiony na gąsienicach nazistowskich czołgów i w rytmie kroków Armii Czerwonej. Niewielu z naszych rodaków przeczuwało wtedy, że druga wojna światowa okaże się najbardziej traumatycznym wydarzeniem w nowożytnej historii państwa polskiego. Nie wyobrażali sobie jak wiele smutku i cierpienia ich czeka w wyniku klęski kampanii wrześniowej. Na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow, Rzeczpospolita została podzielona na dwie strefy okupacyjne. Zachodnią i centralną Polskę zajęli Niemcy, a wschodnią Sowieci. Wraz z przypieczętowaniem tego paktu oba totalitarne systemy rozpoczęły budowanie swoich systemów represji.

Zgodnie z tematem tej pracy skupię się na sytuacji we wschodniej Polsce. To tam Polacy po raz pierwszy zetknęli się z NKWD i aparatem bezpieczeństwa ZSRR. Przez prawie dwa lata wielu wykształconych i służących społeczeństwu Polaków padło ofiarą komunistycznej doktryny walki z wrogiem klasowym. Najgorszy los czekał lokalne elity, w tym policjantów oraz żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza i Wojska Polskiego. To oni byli głównym celem represji ze strony NKWD. Wielu z nich na podstawie sądowych wyroków zostało zesłanych do łagrów, radzieckich obozów pracy, gdzie masowo umierali z głodu, wycieńczenia i zimna. Innych rozstrzeliwano i chowano w masowych grobach, które czasami dopiero po długich latach zostały odnalezione.

Po wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej w 1941 r. i błyskawicznym zajęciu tych terenów przez Niemców nastąpiła nowa fala prześladowań Polaków. Miejscową ludność miażdżyło nazistowskie imadło pogardy dla ludzkiego życia i brutalnych prześladowań. Ciężar życia w ciągłym strachu, głodzie i prześladowaniach doprowadził do tego, że drugie nadejście Sowietów wielu ludzi przyjęło początkowo z ulgą. To właśnie od początku 1944 roku z chwilą zajęcia, czy też jak głosiła ówczesna komunistyczna propaganda „wyzwolenia”, ziem byłej II Rzeczypospolitej przez bratnią Armię Czerwoną jeden ciemiężyciel zastępował drugiego, przejmując we „władanie” wycieńczoną i zmęczoną wojną Polskę.

W tych uwarunkowaniach od początku II wojny światowej na wschodzie Polski zaczęły powstawać struktury ZWZ-AK i Państwa Podziemnego. Ugrupowania partyzanckie Armii Krajowej działające na tych terenach były wyjątkowo liczne i skutecznie sabotowały niemiecką infrastrukturę militarną. O sile AK na tym obszarze może świadczyć Akcja „Burza”, którą przeprowadzono 15 stycznia 1944 roku. Operacja ta skierowana przeciw armii niemieckiej miała umożliwić, przy współpracy z oddziałami rosyjskimi, przejęcie kontroli przez Państwo Podziemne nad znaczną częścią Kresów Wschodnich. Pomimo kilku zwycięstw militarnych i pozytywnej współpracy obydwu formacji główny zamysł polityczny tej operacji poniósł klęskę. Armia Czerwona nie uznała powstałej na przejętych przez AK terenach polskiej administracji cywilnej i wojskowej. Konsekwencjami tego była nie tylko utrata broni oraz rozbrojenie wielu oddziałów, ale co najbardziej dotkliwe w skutkach - ujawnienie się ważnych osób z lokalnego podziemia AK. Podobnie jak w czasie okupacji tych ziem w latach 1939-1941, to polskie elity, walczące o polską tożsamość, były największym zagrożeniem dla systemu komunistycznego, który od początku bezwzględnie był narzucany Polsce przez Stalina. Sowieci nigdy nie mieli zamiaru respektować żadnych objawów polskiej samodzielności i od początku traktowali Kresy Wschodnie jako swoje terytorium. Za radzieckimi dywizjami szły bowiem oddziały NKWD, które już kilka dni od przejęcia kontroli nad danym obszarem skutecznie pacyfikowały lokalne jednostki AK. W dużym stopniu było to pokłosiem strategicznie błędnej decyzji dowództwa AK o ujawnianiu się polskich oddziałów, co wielu żołnierzy okupiło życiem, bądź długotrwałym uwięzieniem. Szacuje się, że w akcji „Burza” wzięło udział około 100 tysięcy żołnierzy Polskiego Podziemia. Na większość z nich spadły z tego powodu liczne represje. Na skutek działań NKWD uwięzionych i postawionych przed sądami zostało 50 tysięcy osób. Najczęstszym wyrokiem zapadającym w takich pokazowych procesach była zsyłka do łagrów albo kara śmierci. Skazani w ten sposób powrócili do domów dopiero w drugiej połowie lat 50-tych, jeśli w ogóle powrócili. Wielu też siłą wcielono w latach 1944-45 do armii Berlinga.

Opisane tu przeze mnie wydarzenia mają pomóc zrozumieć to, co się zadziało po 1945 roku i spojrzeć szerzej na przedstawioną w pracy problematykę, czyli na przedstawienie losów żołnierzy AK z Kresów Wschodnich II RP i represji, jakie ich dotknęły ze strony aparatu bezpieczeństwa powojennego państwa polskiego (a nie tylko – jak wspomnieliśmy – ze strony sowieckiego NKWD) po 1945 r. Chciałbym spojrzeć na nich nie tylko jak na figury na scenie historii, ale przede wszystkim pokazać ich los w jego ludzkim wymiarze i rzucić trochę światła na ich życiorysy, które były przecież zapomniane przez wiele lat. Na szczęście pamięć o nich zachowała się w ich rodzinach i w lokalnych społecznościach. Ważnym tematem tej pracy będzie również próba pokazania, jak działał polski aparat bezpieczeństwa po 1945 roku właśnie na przykładzie żołnierzy AK z Kresów Wschodnich. Jak walczono nie tylko z nimi w boju, ale przede wszystkim z pamięcią o nich? Jak potoczyły się ich losy, z jakimi wyzwaniami i trudnościami musiały zmierzyć się ich rodziny? Jak poradzili sobie, ci co przeżyli, w nowej rzeczywistości systemowej, w systemie których byli największymi wrogami?

Wraz z wojskami sowieckimi do Polski przybyła nowa władza i ustrój. Proklamacja manifestu PKWN odbyła się w 1944 roku tuż po zajęciu pierwszych ziem byłej Rzeczypospolitej, jednak właściwe przejęcie przez komunistów władzy odbyło się w 1947 roku, kiedy miały miejsce pierwsze powojenne wybory powszechne. Zwyciężyła w nich partia komunistyczna PPR. Oczywiście wybory te zostały sfałszowane, a do głosowania na „właściwą partię” często „zachęcały” karabiny żołnierzy. Szacuje się, że na terenie Polski mogło stacjonować w tym okresie nawet do 10 milionów żołnierzy sowieckich. W czasie wyborów skutecznie działały również powołana w 1944 r. Milicja Obywatelska i polski aparat bezpieczeństwa, czyli Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego. Zwłaszcza ta druga instytucja zapisała się czarnymi zgłoskami we współczesnej historii Polski. Był to jeden z najszybciej rozbudowywanych organów państwowych. W 1946 roku MBP zatrudniało ponad 130 000 osób. Pracownicy tego resortu stanowili ok. 36% wszystkich pracowników państwowych. Pokazuje to skalę inwigilacji i kontroli społeczeństwa. Niektóre stanowiska kierownicze zajmowali w MBP byli funkcjonariusze NKWD, często ludzie rosyjskiego pochodzenia. Ich „doświadczenie” miało pomóc sprawnie zainstalować nowy ustrój na terenie Polski. Podobna praktyka była stosowana również w innych instytucjach ważnych dla bezpieczeństwa zewnętrznego i wewnętrznego świeżo proklamowanego państwa komunistycznego. Dlatego łatwo znaleźć analogię pomiędzy działaniami aparatu bezpieczeństwa na Kresach Wschodnich zaanektowanych przez ZSRR i terenach podległych jurysdykcji polskiej.

Jak sytuacja żołnierzy AK z Kresów Wschodnich wyglądała na terenie jakoby niepodległego państwa polskiego po roku 1945? Po zajęciu ziem byłej II Rzeczypospolitej przez wojska sowieckie natychmiast rozpoczęły się sądy i zsyłki do łagrów byłych członków Państwa Podziemnego. Wielu z nich, uciekając przed NKWD i Armią Czerwoną starało się na różne sposoby opuścić Kresy i przedostać się do centralnej i zachodniej Polski.

Niektórym udało się przekroczyć legalnie granicę, uzyskując ponownie status obywatela polskiego, podczas gdy inni musieli ją przekraczać nielegalnie i pod zmienionym nazwiskiem. Byli to przede wszystkim działacze konspiracji wileńskiej i żołnierze nielicznych oddziałów AK nierozbitych podczas akcji „Burza”. Niestety ucieczka nie pozwoliła im na zaczęcie nowego życia. Wiele z tych osób zostało po niedługim czasie aktywności na terenie tzw. Polski ludowej aresztowane i więzione przez MBP i wojsko. Przykładem takich działań polskiego organu bezpieczeństwa może być historia płk Aleksandra Krzyżanowskiego ps. "Wilk", komendanta Okręgu Wileńskiego AK. W 1947 roku jako jednemu z nielicznych, udało mu się uciec z radzieckiego łagru i w ten sposób przedostać się do Kraju. Po tym, co go spotkało w ZSSR wycofał się z życia konspiracyjnego. Chciał on po prostu żyć w społeczeństwie, pracować i skupić się na swojej rodzinie. Został on jednak aresztowany przez MBP i skazany na karę więzienia, gdzie z powodu złych warunków zmarł na gruźlicę w 1950 roku. Widać na przykładzie życiorysu pułkownika, że działaniom MBP towarzyszyła jedna myśl przewodnia, jaką było zniszczenie jakiegokolwiek politycznego oporu obywateli przeciwko nowo narzuconej władzy komunistycznej. Nie tylko tych „aktywnie” walczących z reżimem komunistycznym, ale przede wszystkim tych, którzy mogliby mu zaszkodzić w przyszłości. Tę grupę w większości tworzyli byli członkowie konspiracji i AK.

Aresztowania żołnierzy Armii Krajowej były dokonywane od wejścia Armii Czerwonej na terytorium II Rzeczypospolitej do nastania odwilży w 1956 r. Największe zaś natężenie represji w Polsce przypadło między 1945 a 1950 rokiem. To wtedy dochodziło do największej ilości zbrodni popełnianych na byłych członkach AK.

Podstawą prawną do prześladowań byłych żołnierzy AK, jak i przeciwników systemu komunistycznego był dekret o ochronie państwa, który wprowadził karę śmierci. Składających się na ten dekret 11 artykułów było napisanych w taki sposób, by wydający wyrok sędzia miał duże pole interpretacyjne tego, za co ten najwyższy wymiar kary miał być wymierzony.

Jedną z najbardziej znanych rozpraw, na których sądzono byłych członków AK z Kresów Wschodnich II RP, jest tzw. proces Okręgu Wileńskiego, który odbył się w 1950 roku. Na nim skazano na 18-krotną karę śmierci rtm. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę” i innych członków jego oddziału, który po przejściu z terenów Kresów Wschodnich na Pomorze do 1948 roku stawiał zbrojny opór komunistom. Ich celem była destabilizacja władzy komunistycznej i utrudnienie przeprowadzenia wyborów roku 1947. Niestety akcja nie odniosła spodziewanego skutku, a oddział „Łupaszki” został rozpracowany przez MBP i rozbity. Wielu członków tej grupy zostało aresztowanych i podobnie jak Zygmunt Szendzielarz, uwięzieni i torturowani, a następnie postawieni przed sądem . Sam proces miał charakter pokazowy i był „wyreżyserowany” na długo przed jego rozpoczęciem. Wyrok na „Łupaszce” i jego towarzyszach został wykonany w jednej z najbardziej znanych katowni MBP - w więzieniu przy ulicy Rakowieckiej w Warszawie. Pochowani w bezimiennych grobach mieli nie zostać odnalezieni. Na szczęście dzięki działaniom IPN m.in. ciało Zygmunta Szendzielarza zostało odnalezione i zidentyfikowane, co umożliwiło jego katolicki pochówek w roku 2016 na Powązkach Wojskowych w Warszawie. Na odnalezienie innych nadal czekamy….

Aresztowanie „Łupaszki” było owocem jednej ze skoordynowanych „obław” na byłych działaczy podziemia (co warto mocno podkreślić walczyli przecież przez całą zwykle wojnę o niepodległość swej Ojczyzny z jej oprawcami), którzy w obawie przed represjami ponownie zaczęli łączyć się w oddziały. W działaniach przeciwko nim brały udział oddziały MBP, WP, ale również pozostające na terenie Polski dywizje NKWD. Do największej obławy należy obława augustowska, podczas której schwytano 600 byłych działaczy Państwa Podziemnego. Niektórych zabijano na miejscu i chowano w masowych grobach (przypadek Obławy Augustowskiej). Innym wytaczano pokazowe procesy jak między innymi Witoldowi Pileckiemu, czy wspomnianemu przeze mnie wyżej Zygmuntowi Szendzielarzowi. Pierwsze lata PRL-u to był czas wojny domowej i masowych represji ze strony aparatu bezpieczeństwa, podczas których szacuje się, że zginęło do 25 tysięcy osób. Informacje o tych działaniach skrzętnie ukrywano, a ślady dokonanych zbrodni zacierano. Do dziś trwają poszukiwania bezimiennych, często masowych grobów ofiar polskiego aparatu bezpieczeństwa takich jak na warszawskich Powązkach Wojskowych tzw. „Łączka”. Ciał wielu ofiar komunistycznego aparatu represji. To one stanowią symbol tego ponurego okresu historii naszego kraju. Innym symbolem zbrodni komunistycznych są więzienia MBP.

W 1950 roku aparat bezpieczeństwa sprawował kontrolę nad 122 zakładami karnymi. Trzymano w nich więźniów w nieludzkich warunkach, tłoku, głodzie i chłodzie. Szacuje się, że w latach 1945-1954 przez takie więzienia przeszło prawie milion osób. Największe placówki znajdowały się w Warszawie na Mokotowie i na Pradze oraz we Wrocławiu i we Wronkach czy w bydgoskim Fordonie (więzienie dla kobiet). MBP błyskawicznie zbudowało i stale rozbudowywała system więziennictwa obejmujący całą Polskę.

Równie ciężkie warunki miały miejsce w aresztach śledczych takich, jak ten przy ulicy Koszykowej w Warszawie. To właśnie w tym areszcie był więziony i torturowany m.in. gen. August Emil Fieldorf ps. „Nil”. Generał, podobnie jak Aleksander Krzyżanowski, nie był aktywnie zaangażowany w opór przeciwko władzy komunistycznej. Mimo to został aresztowany w 1950 roku i przewieziony najpierw do aresztu przy ulicy Koszykowej, gdzie pomimo tortur odmówił współpracy z MBP. Następnie został przewieziony do więzienia mokotowskiego w Warszawie, gdzie oczekiwał na wyrok. Został on wykonany w więzieniu w 1953 roku. Jego ciało zostało pochowane w jednej z bezimiennych mogił na warszawskich Powązkach. Niestety jego grobu jeszcze nie udało się odnaleźć. Teraz w budynku przy ulicy Rakowieckiej mieści się muzeum poświęcone pamięci Żołnierzy Wyklętych i ofiar represji komunistycznych, do którego zobaczenia Państwa serdecznie namawiam.

Wraz z upływem czasu i kolejnymi odwilżami politycznymi ustały czystki polityczne wobec żołnierzy AK i działaczy Polskiego Państwa Podziemnego. Na mocy amnestii z roku 1956 wielu więźniów politycznych opuściło więzienia. Zmieniono też wyrok skazanym na dożywocie - na karę 15 lat pozbawienia wolności. Równolegle po śmierci Stalina i ogłoszeniu w ZSSR amnestii w roku 1954 niektórym z więźniów radzieckich łagrów pozwolono w latach 1955-58 wyjechać do Polski. Były to przede wszystkim osoby związane z działalnością konspiracyjną na Kresach Wschodnich. Wielu powróciło do powojennej Polski (nie na swoje tereny), gdzie z piętnem „wroga ludu” musieli układać swoje życie od nowa w komunistycznej rzeczywistości. Z takiej możliwości mogli skorzystać jedynie ci obywatele polscy, którzy nawiązali kontakt z rodziną i otrzymali od niej „zaproszenie” do przyjazdu. Dopiero wtedy dzięki statusowi repatrianta można było powrócić do Polski. Przykładem takiej osoby może być chociażby pochodząca z Wilna płk Stefana Szantyr-Powolna, ps. „Hanka”, która powróciła z łagru do kraju w 1955 roku właśnie dzięki pielęgnowaniu pamięci o niej w rodzinie. To dzięki staraniom rodzin, które nie przyjmowały do wiadomości informacji o śmierci bliskich i szukały ich długimi latami wielu skazańców mogło powrócić do domu. Powrót jednak ze skazania nie oznaczał końca represji. Potomkini MBP, późniejsza SB nigdy o nich nie zapomniała, utrudniając im oraz ich krewnym i potomkom życie. Mieli oni, a czasem i ich dzieci, problem z dostaniem się na studia czy ze znalezieniem pracy. Starano się ich cały czas alienować i wykluczać z aktywnego życia w społeczeństwie. W kartotekach dzieci osób represjonowanych przez MBP/SB często możemy przeczytać zapis „syn/córka bandyty”, dopiero zmiana ustroju przywróciła „bandytom” należne uznanie społeczeństwa polskiego dla ich działań na rzecz niepodległej Polski.

Przyczyniły się do tego badania IPN-u, którego misją jest wydobycie z mroków dziejów historii tych ludzi. Cały czas trwają poszukiwania grobów, ciał, a czasem tylko wzmianki w dokumentach o ludziach, których poprzedni ustrój skazał na zapomnienie. Proszę sobie wyobrazić ból i rozpacz rodzin tych ludzi, które często po dziś dzień nie znają miejsca spoczynku swoich bliskich. Bez wątpienia to „skazanie na zapomnienie” było najbardziej dotkliwą represją. Podczas badań ekshumacyjnych m.in. na warszawskiej „Łączce” czy na cmentarzu w Gdańsku odkrywane są nowe groby i ciała żołnierzy AK pochodzących właśnie z Kresów Wschodnich. Celem IPN-u jest również rozliczenie za zbrodnie ich katów i oprawców. Niestety upływ czasu i brak klarownych dowodów często to uniemożliwiają. Moralnie jednak ofiary represji komunistycznych zwyciężyły nad swoimi oprawcami i to one przetrwają w pamięci społeczeństwa. Nie udało się wymazać ich z historii mimo zmiany granic i zacierania śladów popełnionych zbrodni. Forma tego artykułu pozwala mi tylko na lekkie zarysowanie tego pasjonującego tematu. Zachęcam do dalszego zgłębiania go i zapoznawania się z innymi naszymi publikacjami.